Nazywam się Tomasz Wrzesiński. Jestem osobą interesującą się antykami. Nie tylko je zbieram ale także odnawiam, przywracam im dawną świetność. Z mojego kolekcjonerstwa zrodziła się praca dająca mi utrzymanie.
Witam na mojej stronie internetowej, która jest jednocześnie blogiem opowiadającym o mojej działalności zawodowej oraz o fascynacji antykami, którą chciałbym się podzielić.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Oj pustki jakieś , dawno nie byłem ale widzę ,że coraz mniej kupujących.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Witam, giełdy z przed lat gdy alejki były pełne ludzi, gdy co chwilę ktoś przenosił w rękach właśnie zdobyty łup lub wiózł na wózku kupiony mebel to już historia.
OdpowiedzUsuńSzkoda...
Pozdrawiam, Tomek.
A czy tego rodzaju giełdy staroci, jak ta we Wrocławiu (bo rozumiem, że jest ona tylko raz, czy dwa razy w roku) są po drugiej stronie Wisły? W Lublinie raz na miesiąc jest podobna kameralna, ale ceny mają jak dla mnie zaporowe. Nawet za mocno zniszczone krzesła chcą po kilkaset złotych. A przy większych giełdach 'zjazdowych' gdzie przyjeżdżają z innych stron Polski, pewnie więcej byłoby okazji :) Tutaj wszyscy się znają i serwują jednakowe ceny. Trochę mnie to dziwi, gdyż w zasadzie nie mają kupców.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Witam, giełda wrocławska odbywa się regularnie co miesiąc. W ostatnich latach są nawet dwie odbywające się w tym samym czasie giełdy: przy ul. Gnieźnieńskiej oraz pod Halą Ludową.
OdpowiedzUsuńSłyszałem o giełdzie w Lublinie, kilku moich znajomych tam było, ja sam jeszcze nie miałem okazji.
Terminarz giełd odbywających się w całym kraju można znaleźć na stronie:
http://www.sztuka.pl/index.php?id=604
Co do wysokich cen to porównując je z cenami np: w Allegro to moim zdaniem na giełdach bywają niższe. Pomijam aukcje od złotówki które mogą korzystnie się zakończyć.
Przyczyną wysokich cen są przede wszystkim duże koszty pozyskania towaru do handlu. Większość osób importuje sprzedawane przedmioty z Europy zachodniej, a ceny Euro są ostatnio dosyć wysokie, dochodzi przy tym koszt transportu. Na przedmioty pozyskane z Polski jest raczej nie można liczyć. Bo po pierwsze jest ich bardzo mało i bywają zniszczone, a po drugie nawet jak się znajdzie coś w terenie to trudno dogadać się co do ceny z pierwotnym właścicielem.
Przy tym istotny wpływ na poziom cen na giełdach mają koszty wystawiennicze, kiedyś przed laty opłaty giełdowe kosztowały grosze, ceny paliw były także niskie.
Wielu sprzedawców jest pomiędzy młotem, a kowadłem bo nie sposób sprzedać poniżej ceny i nie mieć szansy na zarobek i odtworzenie towaru. A z drugiej strony z racji wysokich cen jest coraz mniej kupujących.
No ale trzeba sobie jakoś radzić.
Pozdrawiam z przed, a może z za linii Wisły (zależy jak na to spojrzeć),
Tomek :-)
Podobnego rodzaju giełdy widziałem w Nowym Targu,jednak w trochę mniejszym stopniu-z powodu nalewu chińskich podróbek.
OdpowiedzUsuńWitam, dzięki za komentarz. Dzisiaj giełdy coraz bardziej przypominają pchle targi, dawniej na giełdach antyków były eksponaty często ciekawsze od tych widywanych w muzeach. Było tam bardzo dużo oryginalnych i ciekawych przedmiotów. Można było kupować bez problemu, dzisiaj trzeba być uważnym obserwatorem aby nie kupić stylizowanej kopii.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Tomek.
Tak... pamiętam Warszawskie Koło przyjeżdżało się w piątek w nocy aby coś kupić ciekawego, z latarką w ręku i towarzyszącym tłumem kupujących szturmowało się sprzedawcę , który ledwo wjechał na teren giełdy. A Wrocław ... najlepsze zakupy w nocy z czwartku na piątek . Po nie przespanej nocy nie czuło się zmęczenia tylko satysfakcję z udanego polowania. Te czasy już nie wrócą, sporo podrabianych przedmiotów , tandety i słabej jakości. Ale ten dreszczyk emocji towarzyszący polowaniu pozostaje we krwi , dlatego staram się bywać na giełdach choć nie za często.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Piotr
Witam ponownie,
OdpowiedzUsuńbardzo dobrze opisał Pan to jak kiedyś wyglądały giełdy. Szkoda, że dzisiaj nie jest już tak przygodowo, lubiłem tamte czasy.
Pozdrawiam, Tomek.